Oto ja, służebnica Pańska. Niech mi się stanie według Twego słowa.

 

1d2544e6f7153cc2193915ae11d38ca5

To zdanie wypowiedziane przez Maryję towarzyszy mi bardzo często. Szczególnie w ostatnim czasie, kiedy staję przed wieloma wyborami i mierzę się z dużą niepewnością, co do mojej przyszłości. Te słowa, choć w tak prosty sposób wypowiedziane przez Maryję , jednak w codziennym życiu nie są tak łatwe w realizacji. Wydaje mi się, że dość naturalne jest to, że każdy człowiek czuje się pewniej i po prostu – bezpieczniej, wiedząc co go czeka. Planujemy spotkania, wakacje, zakładamy różne warianty, przygotowujemy się do zmian. A co jeśli nasze plany i koncepcje rozmijają się z planami Boga?

Słowo „służebnica” zawsze kojarzyło mi się z czymś patetycznym, podniosłym. Jednak tak naprawdę oznacza ono nic innego, jak po prostu służącą. I chociaż różnica wydaje się niewielka, dopiero myśląc o sobie jako o służącej, zaczynam rozumieć, że właśnie na tym powinno polegać moje życie- na bezinteresownej służbie Bogu. Że w parze ze słowami mojej codziennej modlitwy „Boże pomóż mi dzisiejszego dnia” powinny iść też słowa „Co ja mam dziś dla Ciebie zrobić ?”. O ile częściej skupiam się na stopniu obdarzania mnie przez Boga łaskami, zamiast na dbaniu o służbę Jemu. A tymczasem to właśnie służba powodowana miłością, staje się największą łaską.

Maryja była wolna od grzechu, ale to nie oznacza, że była wolna od pytań, wątpliwości, wahań czy cierpienia. Wypowiadając te słowa musiała liczyć się z tym, że przyjęcie Bożej woli nie gwarantuje jej łatwego i spokojnego życia. Jak wiemy, nie brakowało w nim ciężkich i dramatycznych momentów. Maryja pod krzyżem towarzyszyła przecież do końca swojemu synowi, kiedy On umierał w cierpieniu. Jednak zaufała słowom Anioła mówiącego: „Moc Najwyższego osłoni Cię”. To jej wystarczyło.

Sama często mam problemy ze zrozumieniem tej prostej prawdy, że trwanie przy Bogu nie jest równoznaczne z bezproblemowym i przyjemnym życiem. Przecież słowa „Niech będzie wola Twoja”, nie odnoszą się tylko do naszych sukcesów i realizacji wszystkich naszych zamierzeń. Ten temat jest mi szczególnie bliski w czasie matur, kiedy szczególnie doświadczam momentów radości i zawodów. I w tym momencie jeszcze bardziej zdaję sobie sprawę, jak wielka jest różnica między teorią a praktyką. Mówię Bogu „niech będzie tak jak Ty chcesz” ale w momencie gdy zauważam, że Jego plany niekoniecznie pokrywają się z moimi, te słowa przychodzą mi już z dużo większą trudnością. Dlaczego tak jest? Bo okazuje się, że nie jestem w stanie wszystkiego przewidzieć, zabezpieczyć, że siły człowieka zawodzą. Może boję się, że coś mnie ominie, coś zostanie mi zabrane. Ale te obawy, chociaż wydaje mi się, że są naturalną ludzką reakcją, w gruncie rzeczy są całkiem bezsensowne, bo Bóg,w swoich planach wobec nas, zawsze uwzględnia nasze pragnienia. Jak powiedział bł. Honorat Koźmiński: „Pragnienia wewnętrzne są wielkim krzykiem w uszach Boga”.

Przychodzą mi na myśl słowa pewnej piosenki „Maryjo czy wiedziałaś że Twój Syn będzie chodził po wodzie?” . Nie wiedziała tego. My też nie wiemy co się wydarzy za rok, kilka miesięcy jutro a nawet za kilka godzin. Ale nasz Ojciec wie. Więc jak można mu nie zaufać? Rzućmy się po prostu w Jego ramiona i razem z Nim realizujmy ten jedyny idealny plan.

ks.


 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *