Dwa pierwsze lata studiów teologicznych to filozofia. Jednym z przedmiotów jest logika. Nie wiem czy poczytywać to za sukces, ale z dwóch semestrów nauki zapamiętałem zadania z użyciem słów „wszyscy, żaden, zawsze, nigdy”. Jeśli mówię, że nigdy nie mogę na kogoś liczyć, tzn. że nie było ani jednej sytuacji w której ów ktoś nie zawiódł. Jeśli zawsze się spóźniam, tzn. że ani razu nie przyszedłem punktualnie. Bezwzględna logika! Potocznie nazywamy to przesadą. Bo czy rzeczywiście w życiu może być tak, że coś robię zawsze, lub czegoś nie robię nigdy? Święty Marek we fragmencie dzisiejszej Ewangelii z jakiegoś jednak powodu trzy razy zaznacza, że: przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych; całe miasto było zebrane u drzwi i wszyscy Go szukali. Logika każe wnioskować, że wobec tego w Kafarnaum nie było nikogo, kto by nie przyszedł do domu Szymona i Andrzeja, a rano w domach nie było nikogo kto by pozostał i nie wyruszył na poszukiwanie modlącego się Jezusa! Chyba zatem logika ma swoją piętę achillesową w postaci dużego kwantyfikatora pod tytułem ZAWSZE potrzebuję Jezusa! I NIGDY nie będę na tyle zdrowy, żeby obejść się bez Jego uleczenia.
Dobry Jezu dziękuję Ci, że Jesteś z nami po wszystkie dni, aż do skończenia świata (por. Mt 28, 19b)
Życzę Ci dziś wiernej przesady
Niech Cię wspomaga +
brat michał kulczycki ofm cap.
do posłuchania:
do innego spojrzenia: Dziewiąta mila: priorytet