Dziesiąta mila: motyle w brzuchu

motyle
Dzisiejsze czytania: Hbr 3,7-14; Ps 95,6-11; Mt 4,23; Mk 1,40-45

Tak chłopy czasem mają. Po spotkaniu z pewną dziewczyną na jednym z portali on pyta: po randce z nią, napisała mi, że ma motyle w brzuchu. Co to znaczy? Droga redakcjo – pomóż! Ufam, że jest to jednak minimalny odsetek panów, którzy się nie domyślają, co to znaczy!!! W Ewangelii, którą nam Kościół daje dziś do rozważenia, widzimy Pana Jezusa, który oczyszcza trędowatego. Św. Marek napisał, że dokonało się to na skutek litości. Jest w tym słowie coś więcej, niż tylko współczucie. W ten sam sposób np. św. Łukasz opisuje reakcję miłosiernego ojca na powracającego do domu marnotrawnego syna. Wówczas tata „wzruszył się głęboko”! Głębokie wzruszenie to już dla wielu bliższa ciału koszula. Bibliści proponują jeszcze barwniejszy obraz: wszystko się w głębi organizmu poruszyło, wnętrzności poobracały się. Trudne do opisania „motyle w brzuchu”. Zauroczona/y, oczarowana/y, zakochana/y, z pewnością to rozpoznaje! Trędowaty widząc, że jest zaakceptowany, przyjęty, bezpieczny łamie przyjęte konwenanse. Jego choroba nie pozwalała mu zbliżać się do ludzi. Przebywać wśród nich. Cóż jednak z tego, gdy wreszcie widzi Kogoś, komu na jego widok poruszają się wnętrzności! Co tam ceremoniały dla osoby, która czuje, że komuś na niej zwyczajnie zależy. Wskoczyć do fontanny wśród przypadkowej publiczności w parku, wyśpiewywać serenady pod oknem, wpatrywać się jak w obrazek, paplać bez sensu…to tylko niektóre propozycje Hollywoodu. A Ty, drogi jeźdźco, jakie bariery przełamujesz, jakie schematy opuszczasz, widząc Jezusa, który patrząc na Ciebie, doznaje głębokiego poruszenia wnętrza.

Dobry Jezu, dziękuję Ci za to, że uwiodłeś mnie, a ja pozwoliłem się uwieść (por. Jr 20, 7)

Szczególnie dobrego dnia, wszak dzisiaj mamy mały jubileusz. Przepłynęliśmy już wspólnie dziesięć morskich mil!

Niech Pan Cię +

brat michał kulczycki ofm cap.

Dziewiąta mila: priorytet

confusion

 Dzisiejsze czytania: Hbr 2,14-18; Ps 105,1-4.6-9; J 10,27; Mk 1,29-39

Przyznam szczerze, że nie przepadam za tym słowem. Chociaż jeszcze kilka lat temu wydawało mi się ono kluczowe dla rozstrzygania w wyborach pomiędzy tym co dobre a lepsze. W życiu przecież takich sytuacji nie brakuje. Spójrz, w dzisiejszej Ewangelii Pan Jezusa przychodzi do domu Szymona i Andrzeja. Św. Marek zapisał, że przyszedł wraz z Jakubem i Janem. Pamiętasz, wczoraj Jezus był w synagodze, a przedwczoraj powołał tych czterech rybaków na swoich uczniów. Pilny uczeń, to ten, który swoje życie kształtuje słuchając i patrząc na nauczyciela. Jeśli zatem Pan Jezus odwiedza dziś dom rodzinny braci Szymona i Andrzeja, którzy już na Niego i pozostałych dwóch: Jakuba i Jana, tam czekają, to znaczy, że w synagodze ich nie było. Tym bardziej, iż Marek napisał, że Jezus po opuszczeniu synagogi bezpośrednio przyszedł do domu tych braci. Dlaczego w synagodze nie było Szymona i Andrzeja? Chcą być przecież dobrymi uczniami. A tu już po powołaniu pierwsze wagary!? Chyba nie… W domu mają cierpiącą kobietę. I chociaż chorą jest osoba, która w opowiadanych w naszych czasach, jeszcze kilka lat temu dowcipach, nie miała sobie równej, w tym przypadku jest bardzo ważną osobą. Dla Szymona i Andrzeja tak ważną, że zostawiają Jezusa dla…Jezusa (cokolwiek uczyniliście wobec tych małych, uczyniliście wobec Mnie, por. Mt 25,40). Może zatem priorytet w wydaniu życia duchowego to po prostu – wola Boża. I w tym przypadku, po duchowym rozeznaniu, wypełnieniem tego, co lepsze było parzenie herbaty i zbijanie temperatury!

Mój Drogi Jeźdźco, czasem nie wiadomo co dobre, co lepsze. Powiedz Mu wtedy, co według Ciebie przyniesie Ci szczęście. I poproś, tak zwyczajnie normalnie: jeśli Ty widzisz, że „priorytetem” ma być coś innego, wskaż to. Jakkolwiek. Jestem gotowy. Przyjmę to!

Panie Jezu, wielkie Ci dzięki, za: „Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich! Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty”. (Mt 26, 39)

Dobrego dnia!

Niech Pan Cię +

brat michał kulczycki ofm cap.

Ósma mila: mistyfikator

help-2

Dzisiejsze czytania: Hbr 2,5-12; Ps 8,2.5-9; 1 Tes 2,13; Mk 1,21-28

Taki ktoś skutecznie umie się ukryć. Udaje, żeby nie został zidentyfikowany. W ludowym porzekadle „modli się przed figurą a diabła ma za skórą”. Synagoga do której dziś przyszedł Pan Jezus jest miejscem żydowskich zebrań modlitewnych. To strefa w której nie powinno być teoretycznie nikogo kto ma w sobie jakąkolwiek nieczystość. A jednak. Ten krętacz zniesie nawet modlitwę, byleby nadać jej niewłaściwy kształt. Dziś nieczystość kojarzy się zwykle z grzechami odnoszącymi się do szóstego i dziewiątego przykazania. I słusznie. Dobrze uformowane sumienie w jego rachunku zwykle „wyrzuca” myśli i czyny nieczyste. Skąd się biorą? Ojcowie duchowni nie mają wątpliwości. Z egoizmu i pychy powiadają. Z brania wyłącznie dla siebie, z pozorów miłości. Antidotum, które wówczas przepisują to pokora. Nie dam rady sam. Potrzebuję Jezusa. Wobec Niego nieczysty duch nie jest w stanie siedzieć dalej cicho. Ujawnia się. Spotkanie z Żywym Jezusem to dla niego koniec mistyfikacji. Modlitwa jako spotkanie z OSOBĄ, a nie jej pozory ukryte czasem w nawet pobożnej obecności w miejscu świętym (tu synagoga) lub we wspólnocie (a wszyscy się zdumieli)to realna siła. Żadna nieczystość nie jest w nas w stanie trwać wówczas ani godziny dłużej. I wyszedł z niego = „i ja odpuszczam tobie grzechy…” Każdy jeźdźca żeby nie stwarzać zagrożenia dla innych na szlaku musi mieć ograniczone zaufanie do siebie samego.

Mój drogi jeźdźco, bądź bezpieczny na drodze, spokorniej!

Panie dziękuję Ci za to, że skruszonym sercem nie gardzisz.

Niech Pan Cię +

brat michał kulczycki ofm cap.

Siódma mila: filharmonia

CRW_45198-cc-pt

Dzisiejsze czytania: Hbr 1,1-6; Ps 97,1-2.6-7.9.12; Mk 1,15; Mk 1,14-20

Przez większość czasu z perspektywy oglądacza widać tylko jego plecy. Ci jednak, którzy są tu istotni, muszą na niego patrzeć. Kontakt wzrokowy jest naprawdę znaczący. W odpowiednim czasie podnosi ręce, daje znać batutą i zaczyna się… kultura wyższa. Dyrygent i orkiestra. Dzięki ich współpracy instrumenty zaczynają brzmieć! I to jak brzmieć! Coś z tego patrzenia i grania pobrzmiewa także w dzisiejszej Ewangelii. Czytamy, że Pan Jezus ujrzał Szymona, Andrzeja, Jakuba i Jana. Panoramą tego spoglądania jest Jezioro Galilejskie. Zatrzymajmy się nad nim. Tenże wodny akwen zwie się także Jezioro Tyberiadzkie lub Genezaret. A we współczesnym języku hebrajskim jest znane pod swoją biblijną nazwą Kineret (por. Lb 34,11; Joz 13, 27). Tłumacze podpowiadają, że Kineret to – harfa lub lira. I tłumaczą: Żydzi tak czasem mieli, że nazwy nadawali na podstawie kształtu wybranego obiektu. I w tym przypadku z lotu ptaka – wypisz, wymaluj – harfa! Nie tylko oni to zauważyli. Ponad milion zalajkowanych podpisów pod propozycją żeby Nasz Narodowy z Ronda Waszyngtona nazwać Koszykiem, też znikąd się nie wzięło!!! Pomijając to ostatnie. Pan Jezus rozpoczął właśnie poszukiwania pierwszych grajków, którzy mogliby wydać z tej harfy jakieś dźwięki. Na dobry początek – czterech rybaków. Chodźcie za Mną, a zobaczycie, że dźwięki, które wyda wasze życie wielu wbije w prawdziwe osłupienie. I pozdejmowali chłopy fartuchy, otrzepując się z resztek łusek, poodkładali gumiaki, założyli sandały. I z myślą: czy to aby nie za duże progi na nasze nogi ta filharmonia? poszli za Nim. Kwartet już miał… A z tym wbijaniem w osłupienie to też w ogóle nie przesadził. Dwa tysiące lat minęło a na podstawie tych ich partytur ileż ludzkość pięknych symfonii usłyszała.

Drogi jeźdźco! On i Ciebie ujrzał. Proszę dreptaj, idź, maszeruj, stąpaj, drałuj, biegnij, pomykaj, jedź, mknij, co tam tylko chcesz. Byleby za Nim. Najskrytsze marzenia to za mało, żeby oddać to, jaką życiem symfonię wtedy zagrasz.

Panie za to, że z Tobą i cymbał brzmi…! Ty Wiesz!

brat michał kulczycki ofm cap.

Szósta mila: The Voice of Heaven

5667e42684338f92896bc26a7b7a2a53

Dzisiejsze czytania: Iz 42,1-4.6-7; Ps 29,1-4.9-10 ; Dz 10,34-38; Mk 9,7; Mk 1,6b-11

Chociaż jego mniemanie o sobie w żaden sposób nie wskazuje na to, żeby pchał się pierwszy przed kamery, to jednak właśnie jego postać rzuca się w oczy w przypominającej kolor pustynnej burzy zakulisowej scenerii. Istotnie, nie jest dziś, jak potwierdza to jego przeczytane wspak imię naj. Ale jak przystało na konferansjera – zagajacza głos ma doprawdy pierwszorzędny. Pierwsze wypowiedziane słowa, nie pozostawiają złudzeń: „nie przyszli tu Państwo ze względu na mnie”! Przybyliście tu, bo dziś wystąpi On!!! Kolejka oczekujących, lekko poddenerwowanych ale pokornych ludzi przechodzi przez scenę i mimo, że są tacy co gadają jakoby dwa razy do tej samej rzeki nie wchodzić, niektórzy przyznają, że są tu nie po raz pierwszy. Mawiają, że tak zwyczajnie, po ludzku, lubią tu przychodzić i słuchać tego nietuzinkowego, bądź co bądź prezentera.  Bo kto dzisiaj ubiera się w skórę wielbłąda i miesza miód leśny z szarańczą! No chyba, że dieta. Czego to człowiek nie wymyśli, żeby waga nie pokazywała trzech cyfr. Chociaż on ponoć nie ze względu na przesadną dbałość o siebie. On tak po prostu ma. Lubi to. Ale my tu gadu, gadu a na scenie pojawia się On. Trzeba dla przyzwoitości tylko dodać, że poprzednicy nie ułatwili Mu zadania. Zanudzili jury jakimiś smętami. W ogóle ponoć ich debiut to jeden wielki żal…  Ale On! Ludzie kto reżyserował ten występ! Nic w sumie nie Powiedział, ale Gołębica i ten Głos z Góry!!! Jednym słowem – szacun! I już tak w zupełnym zaufaniu od siebie dodam, że w kulisach Oznajmił, że te wszystkie kompromitacje poprzedników bierze na siebie! I dlatego będą mieli szansę jeszcze nie raz wystąpić!

Halo! Fotel odwrócony? To na co Czekasz? Bierz Go do swojej drużyny. To jedyna szansa żeby załoga „jeźdźców burzy” wygrała!!!

Panie Jezu, za to Niebo otwarte dla mnie, chociaż fałszuję w życiu nie raz – po prostu Dzięki!

brat michał kulczycki ofm cap.