Jestem zwycięzcą!

nadz

A nadzieja zawieść nie może, ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany.

Beznadziejny dzień. Beznadziejna pogoda. Moje życie jest beznadziejne. JA JESTEM BEZNADZIEJNA/Y.

Zdarza się, że tak myślisz? Że wracasz do domu i nie robisz nic? A może nawet z niego nie wychodzisz, bo nie ma sensu? Nie dziwię się, też tak czasem mam.

Nadzieja to oczekiwanie spełnienia czegoś pożądanego i ufność, że to się spełni. Można w takim razie przyjąć, że beznadzieja to brak pragnień i oczekiwań, że coś dobrego może się wydarzyć. Podobno, kiedy człowiek niczego się nie spodziewa, niczego nie oczekuje to na pewno się nie rozczaruje. I to prawda. Być może wtedy człowiek jest bardziej otwarty na to, co przyniesie los. Ale czy brak pragnień i oczekiwań to nie to samo, co brak życia? Kiedy mam pragnienia, mam cel. Mam do czego zmierzać, do czego dążyć. Mam co robić. Chce coś robić.

Więc jeśli czujesz, że Twoje życie jest beznadziejne. Wyznacz cel. Na początek nawet malutki. Nie musisz to być od razu zdobycie Oscara, ale może warto zacząć od kółka teatralnego w szkole. Co Ci szkodzi, człowieku?

No tak, ale samo osiąganie i gromadzenie celów na wiele się nie zda, bo można tak gonić w nieskończoność, a przegapić to, co najważniejsze. Chodzi o to by mieć cel, ale nie skupiać się na nim za wszelką cenę. Bo to, że czegoś nie osiągnę nie musi znaczyć, że przegrałam. Na pierwszym roku studiów podczas pierwszej sesji moim głównym celem było zdać wszystkie egzaminy (najlepiej na 5). Kiedy okazało się, że jednego nie zaliczyłam – mój świat runął. Oczywiście zaczęłam sobie wyrzucać, że jestem beznadziejna, że jestem głupia, bo nie zdałam tak prostego egzaminu. Nie osiągnęłam swojego celu. Ale wiem, że dzięki temu zobaczyłam, że nie zawsze muszę być na 5+. Że to nie nagromadzone osiągnięcia świadczą o tym jakim jestem człowiekiem. A dodatkowo jeszcze przekonałam się, że poprawka wcale nie jest taka straszna.

W dosłownym przekładzie rozważany fragment brzmi: A nadzieja nie rozczarowuje, bo miłość Boża rozlana jest w naszych sercach przez Ducha Świętego, który został nam dany.

Myślę, że to zdanie mówi samo za siebie. Duch już został nam dany – przy chrzcie. Masz Go w sercu. Ja też Go mam, ba miłość Boża jest w moim sercu rozlana! Ale często swoimi oczekiwaniami i pragnieniami przecieram tę Bożą miłość, przysłaniam ją. Chodzi więc o to by w pewien sposób oczyścić swoje serce, by poznać je z Bożej perspektywy. Taka nadzieja nie rozczarowuje, nie zawodzi. Nadzieja, która jest złożona w Nim, w Jego dłoniach, w Jego miłości. Taka nadzieja przynosi pokój. Kojarzy mi się to z takim moim połamanym sercem, z dziurami, z łatami, z ranami, które jest oblane Bożą miłością – tak jak truskawka czekoladą. Zanurzone w Tej miłości. I ta czekolada po pewnym czasie twardnieje a do truskawki już nie tak łatwo się dobrać. Tak samo Boża miłość, która jest taką zbroją, skorupą dzięki, której moje serce nie jest już wystawione na otwarty atak. Dzięki, której mogę żyć, stawiać sobie cele, mieć pragnienia. Bo wiem, że kiedy ofiaruję je Bogu, jestem zwycięzcą już na starcie.

Jest w tej piosence fragment (bardzo wolne tłumaczenie): Zabierz mnie w podróż  od mojej głowy do mojego serca, żeby odpuścić i zgubić się w Tobie. Nie muszę się wstydzić, gdy wychodzę na głupka. Oddając Ci to, czego nie potrafię utrzymać – chwytam się Ciebie.

drs.


 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *